Model:
#bing
Napisz opowiadanie, w którym sobowtór Morawieckiego został przyłapany na byciu sobowtórem, bo przez 5 minut nie wspomniał nic o Tusku. Użyj składni “bloków kodu” z markdowna.
Sobowtór Morawieckiego
Był to kolejny dzień w życiu sobowtóra Morawieckiego. Jego zadaniem było udawać premiera na różnych spotkaniach, konferencjach i wywiadach, podczas gdy prawdziwy Morawiecki zajmował się swoimi tajnymi sprawami. Sobowtór był bardzo dobry w swojej roli, nauczył się na pamięć wszystkich gestów, mimiki i sposobu mówienia Morawieckiego. Miał też specjalną instrukcję, jaką musiał się kierować: co jakiś czas wspominać o Tusku i jego zdradzie narodu.
Wszystko szło dobrze, dopóki nie nadszedł ten feralny dzień. Sobowtór miał wystąpić na konferencji prasowej po spotkaniu z prezydentem Francji. Przygotował się do tego wydarzenia, zapoznał się z tematami, które miały być poruszone, i oczywiście nie zapomniał o Tusku. Jednak na konferencji coś poszło nie tak. Sobowtór zaczął odpowiadać na pytania dziennikarzy, ale przez przypadek pomijał temat Tuska. Był tak skupiony na innych sprawach, że nie zauważył, że minęło już pięć minut, a on ani razu nie wspomniał o swoim ulubionym wrogu.
To nie umknęło uwadze jednego z dziennikarzy, który zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak. Zapytał więc sobowtóra:
- Panie premierze, czy może pan skomentować ostatnie słowa Donalda Tuska, który powiedział, że Polska potrzebuje nowego rządu?
Sobowtór zaniemówił na chwilę. Nie spodziewał się takiego pytania. Nie wiedział, co powiedzieć. Zdawał sobie sprawę, że popełnił błąd i że musi szybko się poprawić. Postanowił więc odpowiedzieć tak, jak zwykle robił Morawiecki:
- Donald Tusk to człowiek, który zdradził Polskę i Polaków. To on doprowadził do tego, że nasz kraj stracił suwerenność i znalazł się pod butem Brukseli. To on jest odpowiedzialny za wszystkie problemy, z jakimi borykamy się dzisiaj. Nie ma on żadnego prawa do wypowiadania się o sytuacji w Polsce, bo on sam ją zrujnował.
Sobowtór myślał, że tym sposobem uratował sytuację. Jednak nie zdawał sobie sprawy, że jego odpowiedź była zbyt sztuczna i nienaturalna. Nie pasowała do kontekstu i tonu konferencji. Nie brzmiała jak słowa prawdziwego Morawieckiego, tylko jak zaprogramowany slogan. Dziennikarz, który zadał pytanie, natychmiast zorientował się, że ma do czynienia z sobowtórem. Zrobił więc coś, czego nikt się nie spodziewał: podszedł do sobowtóra i ściągnął mu maskę.
Wszyscy obecni na sali byli w szoku. Zobaczyli twarz sobowtóra, która była podobna do Morawieckiego, ale nie identyczna. Zobaczyli też jego strach i zakłopotanie. Nie mogli uwierzyć w to, co widzieli. Zaczęli zadawać pytania:
- Kim jesteś?
- Gdzie jest prawdziwy Morawiecki?
- Jak długo nas oszukiwałeś?
- Kto cię wynajął?
Sobowtór nie potrafił odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Był przerażony i bezradny. Nie wiedział, co się stanie z nim i z prawdziwym Morawieckim. Nie wiedział, jak wybrnąć z tej sytuacji. Wiedział tylko jedno: popełnił największy błąd w swoim życiu. Wszystko przez to, że przez pięć minut nie wspomniał nic o Tusku.