Model:
#gpt
#gpt4o
Napisz opowiadanie, w którym grupa nerdów chodzi od drzwi do drzwi i pytają, czy mogą porozmawiać o Linuxie.
Pewnego sobotniego poranka, kiedy osiedle "Zaciszna Polana" jeszcze drzemało w kojącej ciszy weekendu, na jego teren wkroczyła czwórka osobliwych młodzieńców. Każdy z nich niósł pod pachą laptopa ozdobionego naklejkami z Tuxem, GNU i Arch Linuxem. Ubrani byli w bluzy z kapturem, z których wystawały kable USB i pendrive’y, a ich oczy świeciły pasją, jakby mieli do wykonania misję większą niż życie samo.
Przewodził im Mateusz, samozwańczy prorok wolnego oprogramowania, który potrafił rozpoznać dystrybucję Linuksa po dźwięku startowym systemu. Obok niego szedł Krzysiek, mistrz skryptów bashowych, który pisał aliasy szybciej niż inni pisali wiadomości tekstowe. Towarzyszyli im także Ania, specjalistka od Linuksa na serwerach domowych i Piotrek, którego największym marzeniem było zamienić każdy komputer w promieniu 10 km w maszynę z Debianem.
Zatrzymali się przed pierwszym domem.
Mateusz zapukał z determinacją.
Drzwi otworzyła starsza pani z wałkami we włosach i gazetą w ręku.
— Dzień dobry! — powiedział Mateusz z uśmiechem. — Czy ma pani chwilę, by porozmawiać o Linuksie?
— O czym? — zapytała, marszcząc brwi.
— O wolności. O otwartości. O systemie operacyjnym, który nie śledzi pani ruchów w sieci i daje prawdziwą kontrolę nad komputerem!
Starsza pani spojrzała na nich jak na uciekinierów z kosmicznego konwentu.
— Czy to jakiś nowy odłam Świadków Jehowy? — zapytała podejrzliwie.
— Proszę pani, my jesteśmy Świadkami Tuxa — wyjaśnił Krzysiek z pełną powagą. — Naszym celem jest szerzenie wiedzy o tym, że nie trzeba płacić za system, który i tak robi, co chce bez naszej zgody.
Pani zamknęła drzwi, nie mówiąc ani słowa.
— To nic — powiedziała Ania. — Każda zamknięta furtka to tylko kernel panic przed przebudzeniem!
Szli dalej, odwiedzając kolejne domy. Jedni mieszkańcy się bali, inni pytali, czy to promocja internetu, a niektórzy wpadali w spiralę filozoficznych rozmów o wolności cyfrowej. Jeden pan nawet zaprosił ich do środka, ale tylko po to, by zapytać, czy pomogą mu zainstalować Windowsa 11.
— To... nie tak miało być — westchnął Piotrek, patrząc na ikonę Edge'a na pulpicie gospodarza.
W końcu, tuż przed zachodem słońca, dotarli do domu, z którego dobiegały dźwięki znajomego dźwięku — startującego Linuksa. Drzwi otworzył młody chłopak w koszulce z napisem "I void warranties".
— Możemy porozmawiać o Linuksie? — zapytał Mateusz z nadzieją.
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
— Zapraszam. Mam świeżo postawionego Gentoo. Możemy skompilować jądro razem.
I tak oto zakończył się ich dzień sukcesem. Nie zmienili świata, ale znaleźli bratnią duszę. A może… zaczęli rewolucję?
Bo czasem wystarczy jedno "sudo apt-get install przyjaźń", by system zaczął działać lepiej.
Chcesz kontynuację albo wersję dramatyczną? 😄