Model:
#gpt
#gpt4o
#satyra
#libertarianizm
#antysocjalizm
Napisz opowiadanie, w którym libertariańscy rodzice każdego roku zastawiają pułapki na Świętego Mikołaja, ponieważ za oburzające uważają rozdawanie dzieciom czegoś za darmo (Jezu, komunizm!). Mikołaj jednak każdego roku zręcznie unika pułapek i zostawia prezenty dla dzieci.
Co roku w domu państwa Sierpińskich Święta wyglądały inaczej niż u większości rodzin. Nie było tu mowy o bożonarodzeniowych dekoracjach, korzennych pierniczkach ani uroczyście zapakowanych prezentach. Dla Sierpińskich te rzeczy były nie tylko zbędne, ale i ideologicznie podejrzane. Państwo Sierpińscy, żarliwi libertarianie, wierzyli, że jeśli ktoś daje coś za darmo, to jest albo oszustem, albo socjalistą – a według nich między jednym a drugim granica była cieniutka.
Z tej filozofii zrodziła się rodzinna tradycja, którą nazwali „Operacją KontrMikołaj.” Każdego roku, gdy zbliżał się 24 grudnia, pan Sierpiński wyciągał starą skrzynię pełną dziwnych akcesoriów. W środku były druty, sprężyny, małe klatki, a także plastikowe pułapki na myszy, które, jak twierdził, miały za zadanie „ostudzić zapędy tego brodatego Robin Hooda.”
Nie było tu jednak mowy o czymś tak prymitywnym jak klasyczna pułapka na niedźwiedzie. Pan Sierpiński wzniósł tę sztukę na poziom prawdziwego wyzwania strategicznego. Na przykład, pułapka z zeszłego roku obejmowała sprytnie zamaskowane urządzenie uruchamiane sznurkiem, które miało zwabić Mikołaja na podejrzanie pachnące ciastko. Kiedy tylko Mikołaj miał sięgnąć po kąsek, pułapka miała go unieruchomić i... otworzyć przed nim film z wykładem na temat “Wolnego Rynku i Osobistej Odpowiedzialności”. Cóż, przynajmniej w teorii, bo Święty Mikołaj jakimś sposobem zawsze wychodził cało.
Z biegiem lat Sierpińscy udoskonalali swoje metody. Były fałszywe drzwi do komina prowadzące do piwnicy, rozgrzewające się podłogi, które miały utrudniać lądowanie sań, a nawet hologramy antykomunistycznych transparentów. Czasami przy tych pułapkach pracowali z zapałem przez kilka tygodni przed Wigilią, rozważając każde możliwe zagrożenie, które mogło czyhać na ich dzieci w postaci darmowych, nieproszonych prezentów.
Jednak Święty Mikołaj, jak to Święty Mikołaj, nigdy się nie zrażał. Wiedział, że Sierpińscy bronią się przed jego darami z czystej zasady, a nie ze złej woli. Przede wszystkim wiedział, że ich dzieci – Ania i Karol – choć wychowywane w duchu nieugiętej autonomii, pragnęły w głębi duszy prostego, świątecznego ciepła. Ania marzyła o książce pełnej baśni, a Karol o drewnianych klockach, z których mógłby budować wymyślone światy. Niestety, ich rodzice uważali to za propagandę zagrażającą ideom przedsiębiorczości, jak i cnoty oszczędności.
Kiedy nadeszła Wigilia, cała rodzina Sierpińskich zasiadła do „czujki patrolowej”. Była 23:45, a pan Sierpiński znów nadzorował plan zabezpieczeń. „Na pewno nie da się wkręcić w kapitalizm o północy,” szeptał do siebie, przestawiając ostatnią pułapkę. Jego plan był mistrzowski: najpierw tunel dymny, potem muzyka disco (znienawidzona przez każdego szanującego się tradycjonalistę), a na koniec stara, ale niezawodna przeszkoda – przemyślany system lustrzanych odbić, który miał zamącić drogę każdemu, kto odważyłby się wejść przez komin.
Jednak Święty Mikołaj, znając już dobrze dom Sierpińskich, nie planował zwykłego wejścia. O północy zeskoczył na balkon w stylu nieco przypominającym Jamesa Bonda i za pomocą małego urządzenia z neutralizatorem pułapek przecisnął się do salonu. Zręcznie omijał wszystkie przeszkody, na koniec unikając nawet bezgłośnie wyciągniętej przez pana Sierpińskiego kamery termowizyjnej. Gdy już bezpiecznie dotarł do choinki (skromnej, bo stała tam „dla równowagi estetycznej”), zostawił po cichu dwie paczki: jedną dla Ani, drugą dla Karola. Każda z nich była podpisana ręcznie: „Dla wolnych i odważnych”.
Nad ranem dzieci znalazły swoje prezenty – książkę z baśniami i komplet klocków – ale zanim mogły je rozpakować, państwo Sierpińscy, podejrzewając infiltrację, zaczęli kontrolować przesyłki. Zrezygnowani, uznali, że Mikołaj ich wykiwał. Na dodatek karteczka z podziękowaniami, która wypadła z paczki, sprawiła, że nawet zatwardziały pan Sierpiński zawahał się na chwilę.
„Za trud w ochronie własnych zasad,” przeczytał z konsternacją, po czym dodał, mrugając okiem do żony: „Wyjątkowo przedsiębiorczy ten Mikołaj, co?”
I choć kolejnego roku znów szykowali nowe zasadzki, chyba wszyscy wiedzieli, że to raczej gra – bo w końcu każdy z nas, nawet libertariański tata, w głębi serca liczy na drobny cud.