Model:
#gpt
#gpt4o
#wulgaryzmy
#prawica
#satyra
Napisz opowiadanie, w którym na imprezę LGBT przylazł prawicowy skurwysyn i wszczyna burdy. Niech on będzie niesłychanie wulgarny i agresywny.
W sobotni wieczór na rogu głównej ulicy miasta zorganizowano imprezę LGBT. Kolorowe flagi powiewały w powietrzu, muzyka rozbrzmiewała głośno, a ludzie tańczyli, śmiejąc się i ciesząc się wolnością bycia sobą. Wszyscy czuli się bezpiecznie, otoczeni przyjaciółmi i sojusznikami.
Jednak nie wszyscy byli zadowoleni z tego radosnego zgromadzenia. Z cienia wyłoniła się postać, której obecność od razu wzbudziła niepokój. Marek, znany w mieście ze swoich skrajnie prawicowych poglądów, zbliżał się do centrum imprezy. Jego twarz wykrzywiała się w grymasie pogardy, a oczy pełne były nienawiści.
Marek nie zamierzał milczeć. Wkroczył między tańczących, krzycząc:
- Co to za kurewskie przedstawienie? - jego głos był pełen gniewu i obrzydzenia. - Co wy tu, pierdolone pedały, robicie? To miasto normalnych ludzi, a nie waszych zboczeń!
Ludzie zamarli, przerywając swoje rozmowy i zabawę. Wzrok wszystkich skierował się na intruza. Widać było zaskoczenie, ale także oburzenie i determinację. Kilka osób podeszło do Marka, próbując go uspokoić.
- Proszę cię, odejdź stąd - powiedziała jedna z kobiet, wyciągając rękę w geście pokojowym. - Nie chcemy kłopotów. Po prostu cieszmy się wieczorem, każdy po swojemu.
Marek odtrącił jej rękę z wściekłością.
- Zamknij mordę, dziwko! - wrzasnął. - Wasze pierdolone święto nie ma prawa istnieć! Nie macie prawa być tutaj, w tym mieście!
Zebrany tłum zaczął reagować. Kilku mężczyzn i kobiet stanęło między Markiem a resztą uczestników imprezy, tworząc swoisty kordon obronny. Napięcie rosło z każdą chwilą.
- Odejdź stąd, zanim zadzwonimy na policję - zagroził jeden z mężczyzn, starając się zachować spokój.
Marek roześmiał się szyderczo.
- Na policję? Myślicie, że się was boję? Ja tu jestem prawdziwym Polakiem! Wy, zboczeńcy, nie macie żadnych praw! - krzyczał, machając rękami w powietrzu.
W tle słychać było dźwięk syren policyjnych. Ktoś musiał już zadzwonić na pomoc. Marek, zauważywszy nadjeżdżający radiowóz, jeszcze bardziej się wściekł.
- To jeszcze nie koniec! - wrzasnął, zanim policjanci go zatrzymali. - Jeszcze wrócę, wy pierdolone śmiecie! Nie pozwolę wam kalać tego miasta!
Policjanci szybko obezwładnili Marka, zakładając mu kajdanki i wciągając go do radiowozu. Impreza znów zaczęła się rozkręcać, chociaż na twarzach niektórych widać było niepokój i zmęczenie. Jednak przeważająca większość uczestników wiedziała, że muszą trzymać się razem, wspierać się nawzajem i walczyć o swoje prawa.
Kiedy radiowóz odjechał, ludzie znów zaczęli tańczyć, śpiewać i śmiać się, udowadniając, że nienawiść i przemoc nie mają wstępu tam, gdzie rządzi miłość i solidarność.